31 maja 2025
Wyszedłem dziś z domu jak z kulisy snu – przygotowany
Zabrałem ze sobą ciszę poranka i szept intuicji
Pędzle – wyczesane z wczorajszych marzeń, nasączone refleksją,
pytaniami i pamiętnikami,
trzymają jeszcze ciepło wczorajszego światła tęczy
Farby –
indygo jak głęboki wdech,
złoto jak światło intencji,
burgund jak puls serca –
milczą obok, gotowe przemówić gestem.
Trzy płótna czekają
Zagruntowane ciszą
Gotowe na dotyk
Na ślad obecności
Na spotkanie
Wyczekują wizji – tryptyku pod tytułem: „Wspomnienia”
Nie tych, które blakną – lecz tych, które żyją w kolorach
Czy dziś spotkamy się w pracowni?
By pomalować nie tylko obrazy, ale i samych siebie –
w barwach prawdy, ekspresji, obecności.
W rytmie, który zna tylko serce twórcy.
Takimi słowami wspominam Mistrza Piotra Łukasiewicza – artystę światła i spojrzenia, pod którego czujnym, a zarazem dyskretnym okiem powstał obraz nie tylko postaci, lecz samej sceny obecności.
Ten portret – wyjątkowy, na granicy jawy i snu – utrwalił nie tylko aktorkę, bohaterkę spektaklu, ale też scenografkę – cichą architektkę przestrzeni znaczeń. Obraz ten nosi tytuł „Duch Teatru” – i jest dokładnie tym: zapisem tego, co nieuchwytne, lecz nieodzowne. Tego, co kształtuje teatr, zanim jeszcze padnie pierwsze słowo.
Wszystko w tym obrazie koresponduje z tym, co w Teatrze36.6 nazywamy piątym żywiołem – z eterem.
Właśnie wtedy, w tej samej przestrzeni – w czasie przemowy przed spektaklem – powstało również zdjęcie do okładki e-booka „Kreuję, więc jestem”. Niepozowane, prawdziwe, uchwycone w chwili, w której głos artysty spotyka się z przestrzenią sceny. To zdjęcie nie tylko ilustruje – ono pamięta, kim jesteśmy, gdy jesteśmy naprawdę. I właśnie dlatego stało się znakiem tej publikacji – świadectwem obecności i uważności.
W klasycznej filozofii eter był nazywany kwintesencją – duchową substancją, z której utkane są gwiazdy, dusze, niebo.
W alchemii – stawał się niewidzialnym medium, przez które poruszają się światło, dźwięk, duchy, myśli.
W wielu tradycjach uznawany jest za nośnik modlitwy, woli i świadomości wszechświata.
Eter to to, co łączy.
To, co istnieje między: słowem a ciszą, gestem a zamiarem, aktorem a widzem.
W praktyce reżyserii holistycznej przestrzeń nie jest pustką.
Jest pełnią gotową na intencję.
Kiedy wchodzisz na scenę – nie stajesz na desce. Wchodzisz w pole możliwości, w napięcie, które jeszcze nie zna rozwiązania. W oddech, który czeka na swój rytm.
W medytacji – przestrzeń to nauczyciel ciszy.
W teatrze – partner rytmu.
W życiu – matka kreacji.
Współczesne nauki – fizyka kwantowa, teoria pola morficznego Sheldrake’a – mówią, że pole to przestrzeń pamięci i intencji.
W ciele – to elektromagnetyzm serca.
W grupie – energia wspólnego procesu.
W twórczości – miejsce inspiracji, które istnieje wcześniej, niż pojawi się na papierze czy scenie.
Nie jesteśmy oddzieleni od naszej kreacji.
Ona już istnieje w polu – my tylko ją ucieleśniamy.
Eter nie jest miejscem.
Eter to świadek Twojego głosu.
Przestrzeń nie jest pusta.
Przestrzeń jest gotowa.
Pole nie wymaga dowodu.
Pole zaprasza do prawdy.
W duchu Teatru36.6, gdzie akt twórczy nie jest działaniem, lecz obecnością, obraz „Duch Teatru” nie jest pamiątką. Jest żywym śladem – dowodem, że teatr zaczyna się nie od słowa, lecz od czucia. Nie od formy, lecz od pola obecności.
A zdjęcie, które dziś otwiera e-book „Kreuję, więc jestem”, nie zostało zaplanowane. Zostało usłyszane. Urodziło się w tej samej chwili, w której teatr – jak eter – przemawia najgłębiej: milczeniem, które porusza duszę.
Dziękuję, Mistrzu Piotrze, za światło, za spojrzenie, za zatrzymanie tego, co ulotne.
Za widzenie, które nie potrzebuje kadru, by stało się sceną.
To był akt czystej obecności.
2 czerwca 2025
W teatrze nie chodzi o dekoracje — chodzi o prawdę.
Teraz, gdy zakończył się wybór reprezentacyjnej głowy państwa, wielu czeka na interpretacje, komentarze, deklaracje zwycięstwa i porażki… ale teatr, który oddycha głębiej, nie zatrzymuje się na wynikach.
W teatrze — każde zwycięstwo jest pytaniem, a każda porażka lustrem.
Co patrząc na wynik wyborów powiedziałby Kantor?
Nie uniósłby transparentu, nie ustawiłby się w pochodzie, raczej postawiłby puste krzesło na środku sceny i pozwoliłby, by przemówiła cisza.
„Kto zniknął z tej sceny?”
„Kto nie miał głosu, kto był tylko statystą w spektaklu demokracji?”
A Grotowski?
Nie interesowałyby go słupki. Zszedłby do piwnicy z jednym aktorem i zapytał go w półmroku:
„Gdzie w twoim ciele jest teraz wybór? Czy czujesz go naprawdę? Czy powtarzasz tylko kwestie?”
W Teatrze Źródeł nie ma miejsca na iluzję – jest tylko prawda, która boli i uzdrawia.
Czechow?
Zaparzyłby herbatę. Spojrzałby przez okno. I powiedziałby cicho:
„To wszystko już było. Tyle razy marzyliśmy o Moskwie, a przecież od dawna jesteśmy we własnym kraju, którego nie rozumiemy.”
Nie podnosiłby głosu.
Opisałby dom pełen ludzi, którzy nie potrafią się do siebie odezwać i pokazałby, że wybory to nie kartka papieru – to pragnienie sensu w świecie pełnym absurdu.
Raszewski zanotowałby ten dzień w raptularzu.
Dodałby przypis, cytat z akt archiwalnych, może tytuł dramatu i jedno zdanie, które brzmiałoby jak ostrzeżenie:
„Nie chodzi o to, kto wygrał. Chodzi o to, czy jeszcze umiemy zadawać pytania.”
Bo to, co najbardziej niebezpieczne w teatrze, to publiczność, która przestaje myśleć i bije brawa, choć nie wie za co.
A Wajda?
Wajda złapałby moment, w którym tłum jeszcze nie krzyczy, i zapisałby obraz:
Człowiek z kartką. Człowiek bez słów. Człowiek w cieniu.
I powiedziałby: „Polska jest jak bohater moich filmów – rozdarta między pięknem a dramatem, między wyborem a jego ceną.”
I wreszcie: Stanisław Wyspiański.
Wyspiański nie przemówiłby językiem polityka, lecz językiem mitu.
Stanąłby wśród nas — jak Chochoł między snami a przebudzeniem i powiedziałby słowa, które znamy aż za dobrze:
„Wyście sobie, a Polska sobie.”
W jego oczach wybory nie byłyby końcem, lecz niedokończonym dramatem.
„Scena Polska” – pisałby – to nie spektakl z obsadą i kostiumem, lecz z milczeniem i niezgodą, z aktorem, który nie gra, tylko próbuje zrozumieć.
I zapytałby:
Czy wiecie, po coście szli? Czy głosowaliście z lęku, czy z serca?
Dziś w Teatrze36.6 nie świętujemy zwycięstw i nie opłakujemy przegranych.
Dziś stajemy razem na scenie – nie jako widzowie historii, ale jako jej aktorzy.
Z ciałem, które drży.
Z głosem, który jeszcze nie wie, co powiedzieć.
Z pytaniem, które dopiero się rodzi.
W tym teatrze nie chodzi o dekorację.
Nie chodzi o zbroję.
Chodzi o odwagę bycia sobą — i niezgodę na teatr, który nie szuka prawdy.
Niech więc ta scena będzie nasza: dla tych, którzy głosowali; dla tych, którzy nie mogli; dla tych, którzy zamilkli;
i dla tych, którzy właśnie się budzą.
Dla Polski, która wciąż jest w procesie...
Teatr36.6
Z prawdą, czułością i światłem.
Zawsze.
Niniejszy tekst inspirowany jest duchem twórczości wybitnych artystów: Tadeusza Kantora („Teatr Śmierci”), Jerzego Grotowskiego („Ku teatrowi ubogiemu”), Antoniego Czechowa („Trzy siostry”), Zbigniewa Raszewskiego („Raptularz”) oraz Andrzeja Wajdy.
Odwołuje się nie do ich dosłownych wypowiedzi, lecz do ich artystycznej wrażliwości, filozofii teatru i humanizmu, który pozostaje żywy i inspirujący.
Tekst nie przypisuje im aktualnych poglądów politycznych, lecz poetycko interpretuje ich język, wartości i wizje, w duchu refleksji społecznej i duchowej.
Z szacunkiem i wdzięcznością – dla tych, którzy uczynili teatr przestrzenią niekończącego się pytania.
W przestrzeni duchowej praktyki artysty holistycznego nie ma rozdziału między sceną, a życiem, między aktem twórczym, a modlitwą, między teraźniejszością, a pamięcią rodu. Współczesny artysta, stojąc boso na progu nowego świata, sięga po mądrość przeszłości – nie z sentymentu, lecz z szacunku, to głęboka intuicja prowadzi go do odkrycia, że nie jest jedynie wykonawcą roli, ale kanałem prawdy. Głos, który rozbrzmiewa z jego ciała, może być echem głosu przodków, gest – powtórzeniem rytuału, pauza – przestrzenią objawienia.W e-booku "Kreuję więc jestem" Teatr36.6 przywraca sacrum sztuce. Pokazuje, że sceniczna obecność to praktyka duchowa, że ciało to świątynia prawdy, że oddech, głos, emocja, intencja – to wehikuły, którymi podróżujemy przez sceny życia i marzenia. To kontynuacja linii, która biegnie przez szamańskie bębny, misteria eleuzyjskie, egipskie rytuały przejścia, Dionizyjskie ekstatyczne tańce i praktyki Grotowskiego, gdzie aktor – naga dusza – staje się źródłem objawienia.Dzisiejszy artysta ma dostęp do tych wszystkich ścieżek, już nie musi wybierać między rozumem, a intuicją, może połączyć technikę z obecnością, może – i powinien – korzystać z pamięci ciała, pracy z głosem, codziennego dziennika, praktyki uważności, bycia w rytmie - to właśnie dzięki temu łączeniu powstaje nowa jakość – nie teatr formy, ale teatr przemiany, nie aktorstwo – ale obecność.Współczesne możliwości świadomego rozwoju duchowego są nieskończone: możemy korzystać z nauk przodków, badań neurobiologii, narzędzi medytacyjnych i twórczych praktyk scenicznych, ale z tą wolnością przychodzi też odpowiedzialność – by nie zatracić sacrum, aby każde działanie – choćby najmniejsze – było pełne intencji.Artysta holistyczny nie staje na scenie, by błyszczeć – lecz by rozświetlać, nie po to, by grać – lecz by być, nie po to, by imponować – ale by spotkać się naprawdę z sobą, z widzem, z rodem, z głosem tego, co niewidzialne, a prawdziwe.To nie jest tylko manifest, a zaproszenie, do życia, które jest rytuałem, do kreacji, która jest modlitwą, do sceny, która jest świątynią wreszcie do wspólnoty, która pamięta.Twórzmy z wdzięcznością i odpowiedzialnością za dostęp do tej wiedzy – niech każdy gest będzie świadectwem, że nie przyszliśmy tu, by odgrywać ale przyszliśmy, by przypomnieć sobie, kim jesteśmy.Kreuję – więc jestem.–––Teatr36.6 | Pamięć ciała, głos rodu, prawda sceny | Świadomość. Przemiana. Obecność.
W Instytucie Teatralnym spotkałem się nie tylko z historią polskiego teatru, ale przede wszystkim z pamięcią —
nie tą z podręczników, lecz zapisywaną w notesach, dziennikach, czułej codzienności myślenia.
Zaczynał jako reżyser od 16. roku życia ale tak naprawdę zaczął wcześniej – w chwili, gdy po raz pierwszy zapisał myśl w notesie, nie jako dokument, nie jako wspomnienie, ale jako akt samostanowienia: „Jestem artystą. Chcę myśleć jak artysta. Widzieć. Wybierać. Odpowiadać.”
800 notesów to nie obsesja dokumentacji ale trwały rytuał obecności.
Pisanie jako forma istnienia – nieustępliwego, nieprzeciętnego, gotowego wpływać na świat.
Raszewski nie był tylko świadkiem, był naocznym komentatorem, który zapisywał teatr nie z wygody, ale z wewnętrznego przymusu.
Jego zapiski, jego uwagi o mechanizmach sceny i relacjach władzy, są nie tylko analizą, ale aktem odwagi.
Nie miał złudzeń co do znaczenia „literackiego rozmachu”, ale miał świadomość egzystencjalnej funkcji notowania –
jako archiwum, jako forma życia, jako samoustanowienie.
Wajda i Raszewski spotykają się w tej potrzebie: by znaczyć, zanim zostanie się zauważonym.
Notes nie służy tylko pamięci, służy kreacji rzeczywistości poprzez wybór tego, co warte zapamiętania.
To, co zapisuję, istnieje mocniej, a co nazywam, staje się moje.
Dlatego w notesie twórcy nie chodzi o kalendarz, chodzi o świadomość pozycji – nie tej nadanej przez świat, ale przyjętej wobec świata.
Pisarz, reżyser, myśliciel – to ktoś, kto staje się frontmanem swojego wewnętrznego zespołu.
Wajda z czasem nie tworzył już tylko dzieł.
Tworzył wpływ.
Stał się ministrem kultury – nie z tytułu, lecz z roli.
W jego twórczości sztuka była przez pewien czas narzędziem wpływu – ale kiedy wpływ stał się bezpośredni,
teatr przestał być potrzebny.
Czy to rezygnacja?
A może spełnienie się artysty w roli lidera rzeczywistości?
Bo jeśli samostanowienie oznacza możliwość wyboru –
Wajda wybrał, co chce zmieniać.
Bergman tworzy teatr introspekcyjny. Jego Laterna Magika nie jest iluzją – to lustro dla widza i twórcy.
Wpisuje się w filozofię: „Jeśli chcesz mówić o świecie – zacznij od siebie.” To teatr okrutny, nie litościwy, ale dzięki temu – prawdziwy.
To nie tylko artysta, to architekt energii scenicznej.
Reżyser gromadzi wokół siebie tych, którzy rezonują z jego wizją – nie dla hierarchii, lecz dla wspólnoty głosu.
Wajda wiedział, że nie tworzy się samemu –
tworzy się z ludźmi dobrymi w tym, co robią
i zgodnymi z tym, co się czuje.
Czy samostanowienie zapisane w notesie ma kontynuację w codzienności?
Czy wybieram siebie tylko na papierze –
czy również na scenie życia, w codziennych decyzjach, wyborach, ciszy i działaniu?
Jeśli pamiętnik to teatr myśli –
czy gotów jestem dziś wystąpić w nim jako główna postać?
Jeszcze wszystko możliwe.
Oddech.
Rozciągnięcie.
Uważność.
Małe rytuały – nawyki duszy – które mówią: Ja jestem tu.
To właśnie w tych chwilach – prostych i cichych – rodzi się przestrzeń na decyzje. Dziś poczułem, że granice to nie mur ale droga...
Granice nie chronią przed światem – one potwierdzają kierunek.
Mówią: idę tędy, nie tamtędy - nie przeciw sobie.
Prawda.
Moja.
Nie ta głośna, nie ta udowadniana, nie ta „dla innych”.
Ale, która płynie z ciała, z serca, z wewnętrznej zgody.
I właśnie ta prawda staje się źródłem mocy.
Granica.
Decyzja.
Oddech.
To nie znaki zamknięcia.
To akty kreacji.
Dziś wybieram swoją drogę w ciszy,
z szacunkiem do tego, kim jestem
i zgodą na to, kim się staję.
To trzydniowy trwający po 2h warsztat aktorski, który przeprowadziłem na pięknym Festiwalu świadomych relacji Unity Waves. Przez 3 dni tj. 6h na scenie wystąpiło w 46 osób i każdy mógł dotknąć przestrzeni teatru. Ten warsztat to nie rozrywka w tego słowa znaczeniu lecz niesamowity proces głębokiej transformacji pozwalającej świadomie kreować własną rzeczywistość...
W pierwszej połowie czerwca wybrałem się na piękne spotkanie do Krakowa. Bez konkretnego planu poza spędzeniem miło czasu, przyjmując z wdzięcznością to co mnie spotyka... i tak spontanicznie znaleźliśmy się na ulicy gdzie mieściła się siedziba Cricot 2 i następnie we współczesnej Cricotece...
Nad tą premierą pracowałem ponad pół roku, w pierwszej kolejności teksty, scenariusz... trzeba poznać człowieka tak znanego i wyrazistego w świecie sztuki teatralnej...
Mój Tata Zbyszek odszedł, mój pierwszy bohater, wzór, obraz z dzieciństwa; bardzo silna i uparta osobowość epoki twardzieli/wrażliwców; nieugięty i zaparty, ufający systemowi.
Moja ostatnia lekcja od Taty - mam wyostrzone zmysły, powracające falami silne wspomnienia, nieoceniona tęsknota, wyrwa i smutek.
Zawdzięczam mu wychowanie, poczucie bezpieczeństwa, smak "Bobofruta" (gdy w sklepach na pułkach stał tylko ocet); zaradny, pracowity, odpowiedzialny, patrzący w przyszłość. Na zdjęciu przystojniak z wnukami.
19.02.2025
Tworząc sztukę jestem tam gdzie skutek poprzedza przyczynę
email: teatr36.6@gmail.com
telefon 797632907
adres: Warszawa
Menu
Social Media
i Teatr